Kilka tygodni temu miał miejsce Festiwal Piosenki Włoskiej w San Remo. Co roku przyciąga on miliony widzów przed telewizory. Włoskie rodziny zbierają się w salonach swoich domów, aby oglądać show. W tym roku także ja zdecydowałem się na oglądanie festiwalu, aby podszkolić się językowo i dodatkowo zobaczyć, czy rzeczywiście jest to coś interesującego. Po pierwszym wieczorze miałem mieszane odczucia, za to moi znajomi z Włoch byli podekscytowani. Dostałem wiele wiadomości z zapytaniem czy oglądałem Sanremo i jakie mam odczucia. W momencie, kiedy zacząłem wytykać im wady, które zauważyłem, wszyscy zgodzili się ze mną. Wiedzieli oni, że festiwal jest zbyt przedłużany (5 dni pod rząd od 21 do 2/3 w nocy jest niezaprzeczalnie zbyt długim czasem trwania), prowadzący trochę przynudzają, a większość piosenek zrobiona jest na jedno kopyto. Mimo to wszyscy oglądają Sanremo i nie zwracają uwagi na wiele wad festiwalu. Skłoniło mnie to do przemyśleń na temat mentalności narodu włoskiego i tego, czy możliwe jest dostosowanie się do ich podejścia do życia.
Włochy są państwem mającym do czynienia z wieloma kryzysami. Są podzielone, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i kulturalnym. Przechodzą przez kryzys gospodarczy, a pandemia koronawirusa im nie pomaga. Matka natura także nie jest wobec nich łaskawa. Włochy ciągle napotykają klęski żywiołowe, trzęsienia ziemi i huragany, również powodzie są tam niestety częste. Jak do tego wszystkiego podchodzą sami Włosi? Starają się o tym nie myśleć, unikać poważnych rozmów na temat problemów. Mimo tak wielu czynników, które mogłyby spowodować, że ten naród stanie się depresyjny, tak naprawdę Włosi są niezwykle pozytywni, a do życia podchodzą z radością. Oczywiście Włosi narzekają, przecież każdemu się to zdarza, jednak robią to w sposób niezwykle subtelny. Wszystko obracają w żart, narzekając na rząd śmieją się, że oni poradziliby sobie lepiej, a w ich kraju nie ma żadnego dobrego polityka. Owszem, można wyczuć w tym ich zawiedzenie obecną sytuacją, jednak nie ma w tym ani trochę próby wzbudzenia w słuchaczu żalu, a bardziej rozbawienia go. Wiele problemów Włosi starają się także zamieść pod dywan. Jedna z moich znajomych z tego kraju, Sofia, mieszka tuż przy dzielnicy, w której znajduje się siedziba rzymskiej mafii, znanej z popularnego w Polsce serialu „Suburra”. Wydawać by się mogło, że miejsce nie jest najlepszym do życia, a jego mieszkańcy nie są zbyt zachwyceni z jego jakości oraz bezpieczeństwa w dzielnicy. Nic bardziej mylnego. Sofia wielokrotnie mówi mi jak bardzo cieszy się z życia w tej dzielnicy Rzymu i nie spotkała się z mieszkańcami, którzy narzekaliby na cokolwiek z nią związanego. Podczas pierwszej rozmowy na ten temat byłem nieco zszokowany, a ona jedynie zaśmiała się: „Wystarczy nie sprzeciwiać się mafii i uważać, aby nie znaleźć się w złym miejscu o złej porze.”. Myślę, że ta sytuacja idealnie pokazuje podejście Włochów do poważnych spraw, są oni ich świadomi, jednak wszystko starają się obrócić w żart, aby nie zadręczać sobie głowy czymś, na co nie mają wpływu.
W tym spokoju oraz luźnym podejściu do życia znaleźć można jednak wiele wad. Włosi są miłośnikami strajków. Strajkują pracownicy poczty, kasjerzy, służba zdrowia, kierowcy autobusów, czy zwykli pracownicy biur, więc niemal każdy. Powody strajków? Różne, najczęściej zarobkowe, jednak gdyby wszędzie ludzie zwróciliby na to uwagę, to cały świat pogrążony byłby w strajkach. Na szczęście jedynie Włosi są do tego zdolni. Najśmieszniejszy w tym wszystkim jest fakt, jak strajki wpływają na życie Włochów. Strajk metra? Uczniowie nie idą do szkół. Strajk autobusów? Uczniowie także nie idą do szkół. Rzecz nie do pomyślenia w Polsce, gdzie taki pomysł spotkałby się ze śmiechem. Włosi często strajkują także z powodów absurdalnych. Dla przykładu przedstawię sytuację ze szkoły wyżej opisanej Sofii. W szkole zmienił się dyrektor, a uczniowie niezbyt go polubili. Stwierdzili oni, że idealnym pomysłem będzie wywieszenie bajeru „Strajk uczniów szkoły imienia …” i opuszczanie zajęć przez 3 tygodnie. Oczywiście żadne konsekwencje nie zostały wyciągnięte, bo we Włoszech strajki to norma.
Najważniejszą wadą wydaje się jednak być lenistwo i powolność. Tu także przytoczę sytuację z życia. Będąc na rodzinnych wakacjach 2 lata temu poszliśmy zameldować się do hotelu w Padwie, gdzie zostaliśmy na jedną noc w drodze na południe Włoch. Pani na recepcji zamiast przepisać danych z dowodu osobistego od razu, poprosiła o zostawienie ich, aby mogła skserować i potem przepisać. Wujek się nieco zdziwił i powiedział, że w Polsce to nielegalne. Recepcjonistka na to: „Tu są Włochy, tu wszystko robimy na spokojnie, bez pośpiechu.” I dokładnie tak wszystko wygląda w rzeczywistości. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to błahostką, jednak w rzeczywistości może spowodować wiele problemów.
Jak widać Włosi są narodem niezwykle zróżnicowanym, na który składa się cała gama wad oraz zalet. Mimo to można odnieść wrażenie jakby to zalety górowały, niwelując jednocześnie wady. Każdy kto był we Włoszech sam przekonał się, jak sympatyczni oraz otwarci są Włosi. Z perspektywy turysty wszystko wydaje się idealne. Jednak czy tak samo sielankowo jest dla osób, które wyprowadziły się do Włoch? Nie wydaje mi się. Słuchając wypowiedzi Polaków mieszkających we Włoszech, trudno nie zauważyć zawiedzenia w kwestii życia z Włochami, gdyż ich wady, często niewidoczne na pierwszy rzut oka, stają się całkiem nowym problemem, z którym nie mamy do czynienia w Polsce. Jednak w podsumowaniu prawie zawsze wszyscy dochodzą do jednego wniosku: Włochom po prostu trzeba wybaczyć i podobnie jak oni przestać zwracać uwagę na ich niedoskonałości.
Bartłomiej Wiorek