Dzisiejszy model rozwojowy Chin budzi wiele kontrowersji. Liberałowie nazywają go bezdusznym
ciemiężycielem biznesmenów i wolnościowców, socjaliści z kolei uważają iż jest on niewolniczym
systemem zaprzęgającym ludzi do pracy jak bydło.
Model rozwojowy, bo tak nazywa się ten system ekonomiczny, nie jest jednakże wynalazkiem CHRL.
Powiem więcej, funkcjonuje on także winnych krajach azjatyckich na temat, których mamy zupełnie inne, bardziej przychylne zdanie. Ale czym właściwie jest model rozwojowy, skąd się wziął w Chinach i czemu został zastosowany?
Zapraszam do czytania….
Otóż od razu powiem, jako iż od innych krajów Azji Wschodniej nie jestem “specjalistą” to narysuję
tylko kontekst, tak dla zachowania ciągłości historii.
Mamy rok 1965. Singapur uzyskuje pełną niezależność, a władzę przejmuje w nim ojciec narodu –
Lee Kuan Yew. Kraj jaki widzi wzbudza politowanie. Jest biedny, zacofany i szerzy się w nim
korupcja (tak typowa dla Chińczyków). On jednak postanawia, że zreformuje kraj! Jak?
Otóż zaczyna zachęcać obcokrajowców do inwestowania.
Żeby to zrobić, obniża on podatki (przynosi to skutek). Przede wszystkim jednak umożliwia to rozwój lokalnych przedsiębiorstw, które z czasem wyrastają na gigantów. Poza rynkiem, singapurski model charakteryzuje jeszcze jedna rzecz – centralne planowanie i kontrola rządu nad kluczowymi sektorami gospodarki. To ona pozwala zachować decydujące wpływy w państwie Singapurczykom i między innymi sprawia, że koleje lub ogólnie infrastruktura rozwijają się w zawrotnym tempie.
Efekty polityki Lee Kuan Yewa widzimy do dzisiaj. Singapur to jeden z czterech tygrysów
azjatyckich (Korea Południowa, Tajwan, Hong Kong, Singapur) i cieszy się renomą jednego z
najbardziej przyjaznych dla biznesu krajów (mimo faktu, że jest tam de facto częściowo centralne
planowanie i interwencjonizm).
Dość jednak o Singapurze. W Japonii model ten również został wprowadzony. Warto tutaj spojrzeć
na popularne i znane na zachodzie systemy “Zaibatsu”, czyli właśnie państwowych przedsiębiorstw
produkujących różne produkty na zlecenie rządu. Podobnie jak u azjatyckich tygrysów, Japończycy
kontrolują kluczową infrastrukturę.
Jak mówiłem, ekspertem z zakresu Japonii czy Singapuru nie jestem, dlatego od razu przejdźmy do
Chin. Państwo Środka od 1949 roku jest rządzone przez komunistów. Prowadzą oni politykę
kolektywistyczną z w pełni zablokowanym rynkiem. Sytuacja jednak zmienia się diametralnie po
przejęciu władzy przez Deng Xiaopinga. Jako przedstawiciel pokolenia “administratorów” i
“reformatorów” postanawia otworzyć Chiny na świat. W tym celu odbywa wycieczkę do swojego
przyszłego przyjaciela, Lee Kuan Yewa właśnie, który to pokazuje mu od poszewki jak działa
państwo singapurskie. Deng jest oniemiały potęgą i nowoczesnością bratanków “To tak można?!”
“to też Chińczycy!” woła. Postanawia wprowadzić to samo u siebie.
Zaczyna od reformy rolnej. Chłopi, którym wcześniej rozparcelowano ziemie w okresie 1956-1962,
otrzymują prawo do zachowania części plonów i sprzedaży ich dla siebie. Polityka ta przynosi
efekty. Wkrótce powstają tak zwane “osady handlowe”, gdzie wszyscy chłopi spotykają się i
handlują towarami. To właśnie tam powstają pierwsze kolosy handlowe i bogacze, którymi zgrabnie
opiekuje się państwo. Pojawiają się produkty nieznane wcześniej Chińczykom, telewizja,
klimatyzatory czy lodówki. Okres ten nazywany jest “złotym okresem chińskiej prowincji”,
albowiem nigdy wcześniej ani później nie było tam tak dobrze. Chłopi wolni od biurokratycznego i
czerwonego ucisku pokazali na co ich stać.
W międzyczasie uruchomiono “specjalne strefy ekonomiczne” czyli miejsca, gdzie zagraniczne
firmy mogą inwestować i kolokwialnie “trzepać pieniądze”. Jako pierwsze powstają w Shenzhen i
Zhuhai (niewielkie miasta, które dzięki inwestycjom wyrosną na metropolie), ale z czasem każde
nadmorskie miasto zostanie objęte tym programem. W 1988 roku władze przebiją same siebie, ponieważ CAŁA WYSPA, jaką jest Hajnan, zostanie przekształcona w taką strefę ekonomiczną.
Co jednak tak ochoczo przyciągało zagraniczne inwestycje? To proste:
–niskie, 15% podatki liniowe,
–tania dzierżawa ziemi (sprzyja rozwojowi franczyz),
–prawo transferu zysków do swoich krajów rodzimych,
–(przede wszystkim jednak) olbrzymi, miliardowy rynek chiński, jaki rozpalał wyobraźnię
inwestorów.
Podobnie jednak na modłę singapurską, kraj pozostawił sobie kontrolę nad kluczowymi sektorami
gospodarki. Energetyka, infrastruktura, wojsko, służba publiczna – to wszystko pozostaje w rękach
Partii.
Dlaczego jednak w ogóle Chińczycy postawili na Model Państwa Rozwojowego i na “socjalizm o
chińskiej specyfice” zamiast przejścia na wolny rynek? Stało się to przynajmniej z dwóch
powodów:
Po pierwsze, ideologicznych. CHRL było zbudowane na spuściźnie Mao, ludzie, mimo lat cierpień,
dalej wierzyli w święte słowa Zedonga. Partia wiedziała, że wprowadzenie pełnego wolnego rynku
doprowadzi do liberalizacji także sfery politycznej, co było sprzeczne z zasadą 3x TAK i jednego
NIE. Deng wpadł, więc na genialny pomysł. Zastosować model państwa rozwojowego, obszyć to
zasadą “żelaznej miski ryżu” (każdy w państwie chińskim miał prawo do zjedzenia jednego
ciepłego posiłku dziennie) i nazwać “socjalizmem z chińską twarzą”. Chińczycy łyknęli to i już
wkrótce, objedzeni ponadto nacjonalizmem, ruszyli do budowy wielkich Chin i udowodnienia
supremacji Zhongguo Moshi nad innymi systemami gospodarczymi.
Drugi powód był bardziej pragmatyczny – ZSRR. Deng był wyuczony już w latach 50tych, iż
“Związek Radziecki dzisiaj to nasze jutro”. Na początku więc Chińczycy podążali za drogą
“pierestrojki” jednak zauważyli dwie rzeczy, których nie zauważył
Gorbaczow.
Po pierwsze, reformy polityczne wprowadzone przed gospodarczymi doprowadzą do rozjuszenia ludzi, zamieszek i utraty władzy.
Po drugie, Deng wiedział, iż reformy chińskie nie mogą przebiegać podług “Konsensusu
Waszyngtońskiego”, czyli zasad funkcjonowania rynku w warunkach DEMOKRACJI
LIBERALNEJ. Zdawał sobie sprawę, że nie każdy naród jest gotowy na przyjęcie tego systemu i
różnice kulturowe między uczonymi o idei wolności Amerykanach, a przestrzegających
hierarchicznego konfucjanizmu Chińczykach, są za duże do przeskoczenia i nie pozwolą
wprowadzić w Chinach rozwiązań amerykańskich.
Kiedy upadł Związek Radziecki i “nasze jutro” przestało istnieć, nikt nie miał złudzeń co do
kierunku działań. Pogrążenie się Rosji w chaosie i oligarchii tylko utwierdziło Chińczyków w tym, iż
znaleźli alternatywę dla LIBERALIZMU GOSPODARCZEGO.
Tekst ten został opracowany nie w celu jakiejkolwiek krytyki demokracji, czy wolnego rynku.
Chciałem, pisząc go, podkreślić, że demokracja czy właśnie rynek liberalny nie mogą być
wprowadzone wszędzie. Przynajmniej nie od razu. Wszak demokracje jak Cztery Tygrysy
Azjatyckie czy Japonia, dalej mają “azjatycką specyfikę” i przez zachód nazywane są wadliwymi.
Każdy naród posiada swoją specyfikę. To, co działa “u nich” nie znaczy, że zadziała “u nas”. Myślę,
że tę zasadę można zastosować u nas.
Źródła:
-Nowy Długi Marsz; Bogdan Góralczyk
-Wielki Renesans; Bogdan Góralczyk
-Chiny, powrót Olbrzyma; Konrad Seitz
-Niedźwieź w Cieniu Smoka; Michał Lubina