Czego możemy nauczyć się od burkińskiego architekta?

Czas czytania: 3 minuty Współczesna architektura nie jest idealna. W zglobalizowanym świecie wszyscy podążają za tymi samymi trendami, nie zważając na zróżnicowane warunki. Czy mamy szansę odwrócić ten trend?
Czas czytania: 3 minuty
zdjęcie portretowe - Diébédo Francis Kéré
Diébédo Francis Kéré

W 2022 roku Burkińczyk Diébédo Francis Kéré, absolwent Uniwersytetu Technicznego w Berlinie, został pierwszym Afrykaninem, któremu przyznano nagrodę Pritzkera – najważniejszą nagrodą architektoniczną. Wydawać by się mogło, że nie jest to istotne wydarzenie z europejskiego punktu widzenia. Jednakże gdy przyjrzymy się bliżej innowacyjnym projektom Kéré, zauważymy, że przyznanie mu najbardziej prestiżowej nagrody z dziedziny architektury zwiastuje zmianę ogólnoświatowych trendów, a wykorzystane przez niego rozwiązania różnią się od większości technologii europejskich/amerykańskich.

Nie ma w tym właściwie nic szczególnie zaskakującego. Ze względu na odmienne warunki, klimat i kulturę ludzie zmuszeni są dostosować się do sytuacji panującej w ich regionie. W uproszczeniu możemy stwierdzić, że co najmniej od czasów rewolucji przemysłowej cywilizacja europejska opiera się na próbie okiełznania i podporządkowania sobie natury. W opozycji stoi cywilizacja afrykańska, która od dawna mierzy się z wieloma wyzwaniami. A jak dobrze wiemy, potrzeba jest matką wynalazków. Ze względu na wylesienie, postępujące pustynnienie i ograniczony dostęp do zasobów naturalnych, architekci zmuszeni są wykorzystywać przyrodę w sposób bardziej zrównoważony.

Co więcej, czerpią także z tradycji, które nie tylko nie istniały w naszej kulturze, ale do niedawna były wręcz traktowane z politowaniem ze względu na wszechobecny europocentryzm.

No dobrze, ale co dokładnie sprawia, że projekty Kéré są tak wyjątkowe i uniwersalne? Przede wszystkim przy budowie architekt wykorzystuje lokalne materiały, jak na przykład cegłę suszoną, co pozwala zaoszczędzić na transporcie (a zarazem pomaga obniżyć ślad węglowy). Ponadto dostosowuje on projekty do warunków klimatycznych, nie bazując wcale na drogich, zaawansowanych technologicznie rozwiązaniach. Na uwagę zasługuje między innymi zeroemisyjny system chłodzenia zaprojektowany dla szkoły średniej w Gando. Budynek jest otwarty od strony zachodniej, co umożliwia przepływ powietrza do systemu chłodzenia, który oparty jest wyłącznie na naturalnej wentylacji. Drzewa posadzone wokół budynku zapewniają cień i pomagają w cyrkulacji zbieranej wody deszczowej, która płynie rurami pod salami lekcyjnymi. Wiatr wpadający do rur obniża temperaturę wewnątrz klas nawet o około 8°C.

Niestety współczesna architektura „zachodniego świata” zdaje się na zaawansowane technologicznie rozwiązania, które nie są przystępne cenowo i kłócą się z ideą zrównoważonego rozwoju.

16% rocznie zużywanej przez ludzi wody i 40% energii pochłania przemysł budowlany, który jest przy okazji przyczyną emisji do atmosfery 70% rocznej produkcji tlenków siarki. Należy do tego dodać transport materiałów, prowadzący do wzmożonej emisji gazów cieplarnianych. Co więcej, podążając za trendami w zglobalizowanym świecie, ignorujemy lokalne potrzeby wynikające między innymi z klimatu. Budujemy szklane wieżowce, nie zważając na to, że działają one jak szklarnie, które potem chłodzimy, marnując niewyobrażalne ilości prądu. Kolejnym problemem jest wszechobecny beton, pojawiający się zamiast gleby i trawy. Podczas ulewy i roztopów woda w wielu miastach nie może wsiąkać w ziemię, co nierzadko prowadzi do powodzi.

Biorąc przykład z Kéré, kraje europejskie powinny zacząć korzystać z lokalnych materiałów i świadomie projektować nie tylko poszczególne budynki, ale i całe miasta. Na szczęście wielu architektów i niektóre samorządy odchodzą już od „betonozy”. Coraz częściej można usłyszeć o inicjatywach polegających na tworzeniu terenów zielonych, rzadziej buduje się szklane drapacze chmur. Najwyższa pora, jeśli nie chcemy skończyć w cyberpunkowej dystopii.

Salma Mede
Salma Mede
Artykuły: 11