Nauczanie zdalne

Czas czytania: 5 minuty
Nauczanie zdalne – Marzenie ucznia i dramat nauczyciela? Czy może na odwrót? Może jednak nie jest to takie wspaniałe, jak mogło się wydawać?
Nauczanie zdalne zostało wprowadzone w Polsce 11 marca, ale przez pierwsze dwa tygodnie było organizowane we własnym zakresie każdej szkoły i wiele z nich nie podjęło się jej w ogóle. Tak naprawdę zdalna szkoła stała się faktem dopiero w kwietniu, kiedy zaczęto wymagać spotkań na zoomie, Microsoft Teams, lub innych platformach umożliwiających jednoczesną komunikację z włączonymi kamerkami kilku(nastu) użytkownikom naraz. Trwało nieprzerwanie do końca roku szkolnego 2019/2020. Powróciło jednak bardzo szybko w kolejnym półroczu już 16 października, zmuszając uczniów i nauczycieli do kilkugodzinnego siedzenia przed komputerem oraz kontakt tylko za pomocą internetu.
Sytuacja mogłaby się wydawać wprost fantastyczna. Uczniowie mogą wstać kilkanaście minut przed lekcjami i chodzić spać o wiele później. Nauczyciele mogą wykonywać swój zawód bez konieczności wyjścia z domu. Popijając sobie kawkę, jedząc śniadanie… Jednak okazuje się, że sytuacja jest o wiele bardziej złożona, a nawet dramatyczna. Na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać że zdalne nauczanie odnosi sukces: oceny są lepsze, frekwencja bardzo duża, dyscyplina lepsza, bo uczniowie nie mają bezpośrediego kontaktu ze sobą, jak ma to miejsce w sali. Ale za pozornymi lepszymi ocenami kryje się łatwość w oszukiwaniu na sprawdzianach za frekwencją fakt, iż można tylko wejść na lekcję online z wyłączonym mikrofonem i wyłączoną kamerką, a za dyscypliną to, że uczniowie zwyczajnie nie są lekcją w jakikolwiek sposób zainteresowani, zajmując się tym samym zupełnie innymi rzeczami, nie włączając się aktywnie w dyskusję czy nie odpowiadając na pytanie skierowane w ich kierunku tłumacząc się zepsutym mikrofonem lub problemami z połączeniem. W skrócie, uczniowie są na lekcji tylko w teorii. Tylko i wyłącznie po to, żeby powiedzieć “obecny” czy “do widzenia”.  Dochodzi do wręcz abstrakcyjnych sytuacji, jak podpowiadanie przez rodziców podczas odpowiedzi ustnych czy zamazywanie kamerki, by być mniej widocznym w trakcie “odpytki”.
Nauczyciele w większości na pytanie “czy nauka zdalna ma jakikolwiek sens?’ odpowiadają negatywnie. Okazuje się, że po tymczasowym powrocie do szkoły stacjonarnej we wrześniu większość z nich musiała powtarzać ze swoimi wychowankami to co w teorii zostało przerobione w kwietniu, maju i czerwcu. W efekcie dochodzi do opóźnienia w programie nauczania, poważnych braków w wiedzy uczniów, przyczyniających się w ten sposób do całkowitego zastoju w edukacji i ponownym powtarzaniu tego samego materiału. Nauczyciele uczą, a uczniowie udają, że się uczą. Większość z pedagogów mówi o niemożliwości realizacji programu nauczania. Nawet jeżeli zrealizują ów program, ile tak naprawdę pozostanie w głowach ich podopiecznych? Dochodzi również problem nadmiernego przesiadywania przed ekranem laptopa czy komputera, jako iż nauczyciele również przez internet muszą sprawdzać zadania lub sprawdziany przesyłane im przez uczniów w formie elektronicznej. Odbija się na to negatywnie na ich zdrowiu fizycznym.
Sytuacja uczniów także nie wygląda kolorowo. Niektórzy mają problemy techniczne z komputerem, lub słabą lub przeciążoną sieć internetową, przez co są “wyrzucani” z lekcji, tracąc cenne minuty na ponowne dołączenie. Dotyczy to zwłaszcza rodzin mniej zamożnych, które nie mogą sobie pozwolić na nowoczesny sprzęt i osobny komputer dla każdego dziecka. Uczniowie zmierzają się również ze stresującymi sprawdzianami w formie odpowiedzi ustnych, gdzie mają kilka sekund na wpodanie odpowiedzi na zadane im pytanie. Włączona kamera i świadomość tego, że ich twarz właśnie widnieje przed każdą osobą z klasy na ekranie laptopa jest niewyobrażalnie tremująca, przyczyniając się do np. złej odpowiedzi.
Mogłoby się wydawać, że skoro oceny są znacznie lepsze, to świadectwa będą lepsze, rodzice zadowoleni, czego chcieć więcej? Mamy tutaj jednak do czynienia z dosłownym zastojem, a może nawet cofnięciem w rozwoju. Małe dzieci, które tak bardzo potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem, a tym bardziej ze swoimi rówieśnikami, mogą ze sobą tylko rozmawiać przez ekran komputera czy telefonu, co jest zdecydowanie nie wystarczające. Prowadzi to do złego samopoczucia, depresji, a w skrajnych przypadkach nawet alienacji społecznej. I mowa tutaj również o starszych uczniach, tracących motywacje do jakiekolwiek działania, nauki, lub rozwijania swoich pasji. Tracących granicę pomiędzy życiem w świecie rzeczywistym a życiem w swojej “wyobraźni”. Mam wrażenie, i nie tylko ja, że cała nauka zdalna prowadzi do regresu sprawności umysłowej uczniów.
Może i znajdą się fani takiej nauki. Niby prostsza, niby tak samo skuteczna, więcej czasu na wszystko, bez potrzeby wychodzenia z domu, lepsze oceny… W moim odczuciu stoimy jednak w miejscu, nie posiadając motywacji, bez kontaktu z rzeczywistym, fizycznym człowiekiem. Jesteśmy samotni. Osoby ekstrawertyczne, do których zresztą sama należę, na pewno czują się jak w klatce, co niestety jest bezpośrednią przyczyną braku motywacji do nauki. Tym samym owa nauka jest mniej wydajna, mniej skuteczna i czasem przypomina wręcz ponury żart z nauczycieli, którzy muszą bezsilnie patrzeć na stopniowy regres społeczny. Pozostaje mieć tylko nadzieję na jak najszybsze rozwiązanie sprawy koronawirusa i w konsekwencji, powrót do szkoły stacjonarnej, której nic nie jest w stanie zastąpić.