Wywiad z Ryszardem Petru

Czas czytania: 4 minuty

Ryszard Jerzy Petru  – Polski  ekonomista i polityk. Przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich w latach 2011–2015. Poseł na Sejm VIII kadencji (od 2015 do 2019), założyciel i w latach 2015–2017 przewodniczący partii Nowoczesna w 2018 współzałożyciel partii Teraz!.

– Jestem zainteresowana tą kwestią, ponieważ zrezygnował Pan ze świata polityki, ale wciąż zabiera głos w niektórych kwestiach. Czy uważa Pan, że wciąż wpłynie na życie polityczne w Polsce? Czy warto więc angażować się w ruchy rewolucyjne?

– Mam przyjemność uczestniczyć w debacie publicznej w ten, czy inny sposób w Polsce od mniej więcej 1995 roku. Występowałem, pisałem, polemizowalem itd. Na tym tle moje zaangażowanie w ciągu ostatniego roku jest najmniejsze w moim zalym zyciu. Obecnie się nie angażuję i nie zabieram głosu. Raz na jakiś czas zareaguje na facebooku czy skomentuję na twitterze, natomiast w porównaniu z zaangażowaniem mojej skromnej osoby w debacie publicznej w przeszłości jest go tak mało, jakby go nie było.

– Zawsze jakaś aktywność. Skoro wspomniał Pan o zaangażowaniu, to może zechciałby Pan przybliżyć młodym ludziom, w jaki sposób właściwie zaczęła się Pana kariera w polityce?

– Podkreślam – życie publiczne, ponieważ składało się ono z różnych etapów. Zaangażowanie w nie zaczęło się od reform gospodarczych w latach 90. Potem pojawiła się współpraca z fundacją CASE i praca nad reformą emerytalną. Przez 10 lat uczestniczyłem w różnych debatach na temat reform emerytalnych w Polsce i za granicą; finansów publicznych. Ważnym elementem była praca z Leszkiem Balcerowiczem, jako wicepremierem w rządzie Jerzego Buzka w latach 1997-2000. Następnie pracowałem w bankach – Banku Swiatowym, a potem komercyjnych, ale za każdym razem pisałem artykuły, prowadziłem debaty,uczestniczylem w konferencjach. I tak wyglądało moje życie aż do wejścia w politykę – w Nowoczesną.

– Co mógłby Pan doradzić młodym działaczom, na których miejscu kiedyś Pan był sam?

– Bardzo to jest trudne, ponieważ są to zupełnie inne czasy. co do zasady słowo działacz zawsze było pejoratywne. Ja podjąłem decyzję, że nie ma sensu angażować się w 100% w bardzo młodym wieku w politykę, bo trzeba zdobyć jakiś zawód, doświadczenie życiowe, które potem można wykorzystać.

Taka była moja konkluzja na początku lat 2000. Jednak tak jak mówię – aktualnie mamy zupełnie inne czasy, ale wydaje mi się ta zasada dalej aktualna. Zwłaszcza, gdy patrzymy teraz na młodych bez jakiekolwiek doswiadczenia zawdowowego z PiS’u, Solidarnej Polski czy innych, którzy tak naprawdę jedyne co umieją, to występować z przekazem partyjnym biorąc udział w debacie w sposób mało merytoryczny. A potem, w momencie gdy odchodzą od tej polityki nie są w stanie sobie poradzić.

– W takim razie, pozwolę sobie teraz zadać pytanie bardziej związane z Pana biznesowym doświadczeniem. W jaki sposób ograniczyłby Pan ekonomiczne skutki pandemii? I przydatna w tej walce, walce z recesją wydaje się Panu Unia Europejska?

– To są dwa elementy. W przeciwieństwie do polskiego rządu byłbym zwolennikiem obniżenia podatków. Wiem, że w Niemczech obniżono podatki VAT na jakiś czas, dlatego że spadła konsumpcja, więc trzeba było ulżyć firmom oraz konsumentom. Dzisiaj akurat mamy do czynienia z sytuacją, w której wprowadzają podatek handlowy w sytuacji, kiedy cała gospodarka jest w recesji, co jest absurdalne. Czyli po stronie podażowej wydaje mi się kluczową kwestią myślenie o obniżeniu podatków, a nie zwiększeniu ich. A jeśli chodzi o Unię Europejską, to mamy tam fundusz oszczędności covidowych, który po raz pierwszy został sfinansowany przez emisję obligacji – przez Unię Europejską. Jest to bardzo ważny element, aby obniżyć koszty funkcjonowania gospodarki, a jednocześnie zasilić ją dodatkowymi pieniędzmi.

– Skoro jesteśmy przy Unii Europejskiej, to zapytam, jak właściwie Pan ocenia tę propagandę antyunijną, która aktualnie ma miejsce w polskiej debacie publicznej? Do czego właściwie może doprowadzić?

– Oczywiście, ta debata, propaganda antyunijna, bazuje na jakiejś niewiedzy czy resentymentach. Na razie nie okazała się być groźną, natomiast znamy przypadek Wielkiej Brytanii, i wiemy, że dokładnie tego typu debata i argumentacja doprowadziły do referendum, które to z kolei doprowadziło do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Nie było to planem – rząd, który ogłaszał referendum wcale nie planował wyjścia z Unii i miał nadzieję, że wynik tego referendum będzie 50/50, ale na korzyść zostania. Nie wyszło. Czyli akurat nie musimy teoretyzować, ponieważ widzimy dokładnie, że tego typu retoryka ostatecznie przełożyła się Wielkiej Brytanii na wyjście z Unii. Nie chcę powiedzieć, że się Polsce przełoży, bo Polacy są bardziej prounijni niż Brytyjczycy byli wtedy, ale na pewno tego typu postawa jest niebezpieczna i uważam, że jest sprzeczna z polską racją stanu.