Kilka refleksji o polskim sporze politycznym

Czas czytania: 13 minuty Polski spór polityczny od wielu lat budzi ogromne emocje i jest przedmiotem zainteresowania wielu współobywateli. Większość Polaków (w tym ja) przynajmniej w jakimś okresie tego konfliktu ...
Czas czytania: 13 minuty

Polski spór polityczny od wielu lat budzi ogromne emocje i jest przedmiotem zainteresowania wielu współobywateli. Większość Polaków (w tym ja) przynajmniej w jakimś okresie tego konfliktu była w niego emocjonalnie zaangażowana. Gdyby jednak spróbować spojrzeć na niego okiem bardziej neutralnym, zewnętrznym, z perspektywy widza? A może z perspektywy psychologii politycznej?

Na wstępie chciałem zaznaczyć, że obecnie nie identyfikuję się z żadną ze stron polskiego konfliktu politycznego (nie zawsze w przeszłości tak było). Moje spojrzenie będzie zatem próbą takiego spojrzenia na ten konflikt z perspektywy widza. Nie aspiruję jednak do pełnej obiektywności, która zresztą może być zupełnie nieosiągalna (osobom ciekawym dlaczego, polecam lekturę materiałów dotyczących błędów poznawczych, które dotykają naukowców, na czele z tzw. confirmation bias polegającym na preferowaniu dowodów potwierdzających wcześniej założoną przez naukowca tezę i pomijaniu dowodów, które nie są z tą tezą zgodne). Będę próbował jednak zrozumieć zaistniały spór w kategoriach psychologicznych.  

Skąd wzięły się poglądy polityczne Polaków? 

Chcąc odpowiedzieć na postawione powyżej pytanie z punktu widzenia psychologii, należałoby powiedzieć, że poglądy polityczne i zachowania wyborcze, podobnie jak inne ludzkie zachowania, mają swoje źródło w genach oraz środowisku społecznym. Pytanie oczywiście w jakich proporcjach. Wydaje się, że w odniesieniu do poglądów politycznych prymat ma środowisko (wychowanie, status socjoekonomiczny, to z jakimi poglądami stykamy się w okresie kształtowania naszych poglądów). W genach należy doszukiwać się raczej pewnych podstaw osobowości, które mogą skłaniać do aktywności politycznej czy predysponować do wystąpienia jakichś zachowań politycznych.  

Podstawą zachowań politycznych jest chociażby ogólny światopogląd jednostki, a także pewne schematy i stereotypy (nie zawsze racjonalne), które jednostka sobie – w toku procesu socjalizacji – przyswaja. Środowisko, w którym te poglądy się kształtują, odgrywa ważną rolę jeżeli chodzi o to, jakie poglądy jednostka przyjmie. A więc rodzina, znajomi, szkoła, media, kościoły, związki wyznaniowe, sytuacja socjoekonomiczna – to wszystko ma wpływ na kształtowanie się poglądów politycznych człowieka. Można śmiać się z Marksa, który mówił, że byt kształtuje świadomość, jednak zależność pomiędzy preferencjami wyborczymi, a statusem socjoekonomicznym, wynikająca z badań empirycznych przeprowadzanych chociażby na polskim podwórku politycznym jest ewidentna. Oczywiście nie można przyjmować tutaj prostego determinizmu ekonomicznego i – jak by to chcieli uznać marksiści – stwierdzić, że wyłącznie sytuacja ekonomiczna kształtuje poglądy polityczne. Nie można przecież pomijać wpływu chociażby instytucji religijnych, wyznawanych wartości moralnych, wzorców przedstawianych przez rodziców i nauczycieli, czy wpływu innych czynników (chociażby medialnych). To wszystko kształtuje w nas określone poglądy. Kształtowanie ich w dużej mierze może być nawet przez nas nieuświadomione. Dużą rolę w wyborach politycznych gra także interes danej jednostki. To chociażby, może rozbrzmiewać na gruncie ostatnich badań Sadury i Sierakowskiego, które wyróżniły wśród elektoratu PiS grupę tzw. „elektoratu cynicznego”, który głosuje na PiS bo czerpie z tego powodu korzyści materialne. Oczywiście nie obyło się bez głosów stwierdzających – w uproszczeniu – że to „ciemny lud, który sprzedał się za 500 zł”. Naprawdę jednak jest tak, że każdy z nas – głosując – w pewien sposób się sprzedaje. Oddaje politykowi głos, w zamian za który polityk ten, zrobi coś zgodnego z naszym interesem. Nie zawsze będzie to interes czysto materialny (czy to 500+ czy to obniżka podatków – co jako motywację głosowania na Konfederację podaje duża część jej wyborców). Czasami interes ten będzie polegał na potwierdzeniu naszego światopoglądu w innej kwestii (np. legalizacja/zakaz aborcji, ograniczenie/zwiększenie roli Kościoła). Pytanie, czy motywacje niematerialne należy oceniać wyżej, niż motywacje ekonomiczne. Osobiście nie widzę takiej podstawy – szczególnie, że to co ludzie uznają za prawdę (ich światopogląd) jest właśnie efektem głównie wpływu środowiska, z którym nawiązywali interakcję. W konkretnym światopoglądzie nie ma nic metafizycznego czy prawdziwego w sensie absolutnym. W gruncie rzeczy – o czym pisałem kiedyś, analizując temat referendum aborcyjnego – pytając metodą sokratejską o racje jakiegoś poglądu, zadając pytanie „dlaczego” w końcu dojdziemy do sytuacji, w której ktoś powie „bo tak”. Bo „wolność jest najważniejsza”, bo „tak każe Bóg”, bo „liczy się równość klas społecznych”. Problemem tego typu sądów jest fakt, że nie można przypisać im wartościowości w kategorii prawdy i fałszu (nie ma podstaw do stwierdzenia ani że są prawdziwe, ani że są fałszywe, to bardziej kwestia „wiary” niż „wiedzy”, myślenie raczej właściwe religijnemu niż naukowemu). Wydają się one bowiem jednemu człowiekowi prawdą, a innemu człowiekowi fałszem, czego nie można rozstrzygnąć metodami naukowymi (zależnie od światopoglądu – a ten zaś – na gruncie nauki pozytywnej można wyjaśnić interakcją środowiska i genów). Ciekawą sprawą jest zaobserwowane przez psychologów politycznych zjawisko centracji. Jest to swego rodzaju światopoglądowy (ale też i poznawczy) egoizm. Ktoś uznaje nie tylko, że moje stanowisko jest jedynie słusznym, ale również, że jest ono oczywiste dla innych osób. Ciekawe były tutaj badania, które przeprowadził Bogdan Wojciszke, a polegały one na tym, że pytano Polaków o ich zdanie na jakiś temat (np. aborcji), a następnie mieli ocenić, jaki odsetek Polaków ma takie zdanie jak oni. Otóż konkluzja badania była taka, że nawet osoby, których poglądy popierała mniejszość Polaków uważały, że ich poglądy są popierane przez większość. To może nasuwać na myśl jeszcze jedno popularne w polskiej polityce zjawisko, a mianowicie tzw. „zamykanie się w bańkach”. Innym przykładem takiego zjawiska centracji były eksperymenty przeprowadzone w latach 80. przez Vallone’a, które polegały na pokazaniu osobom sympatyzującym z Izraelem i sympatyzującym z Palestyną relacji na temat pewnego wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Ludzie sympatyzujący z Izraelem uznali, że wiadomości były stronnicze i faworyzowały Izrael, a sympatycy Palestyny, że były stronnicze i faworyzowały Palestynę.  

Jak podsumować tą część rozważań? Otóż zupełnie naturalną, jest różnica poglądów pomiędzy ludźmi. Aby wszyscy mieli takie same poglądy, musiałoby w odpowiedni sposób zostać zmodyfikowane ich środowisko, tak żeby działały na nich te same bodźce. Nigdy i nikomu nie udało się czegoś takiego zrealizować w pełni. Nawet w państwach totalitarnych istniała jakaś opozycja, podobnie w średniowieczu, gdzie mimo dominacji jednego światopoglądu, miały miejsce rozmaite herezje. Zatem skoro różnorodność poglądów jest czymś normalnym, bo ludzie żyli w różnych środowiskach i te środowiska różnie ich ukształtowały, to czy ma sens wzajemne nienawidzenie się? Może warto zrozumieć, że dla bogatego przedsiębiorcy z Warszawy, lepszym wyborem (z punktu widzenia jego interesów i światopoglądu) jest Koalicja Obywatelska, a dla emerytki z Podlasia racjonalnie lepszym wyborem jest Prawo i Sprawiedliwość? Oczywiście, to trochę „głos wołającego na puszczy” i nie stanie się tak, że nastanie powszechna zgoda. Niestety, nasze schematy, stereotypy, światopogląd nas determinują. Nawet jeżeli się od nich uwolnimy, to nie będzie to pełna neutralność czy wolność, a przejście w nieco inne schematy, inne stereotypy i inny światopogląd. Człowiek nie może bowiem żyć w próżni światopoglądowej, a sam fakt, że rozumie się motywację innego wyborcy nie sprawi, że nie będzie chciało się go pokonać i narzucić mu swojej woli.  

Nienawiść 

Zastanówmy się teraz chwilę nad nienawiścią w polskiej polityce. Nienawiść ta jest wszechobecna. Często jednak (a może tylko w mojej bańce) utożsamia się ją z jedną ze stron sporu politycznego tzn. z prawicą. W 2019 roku Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadziło ciekawe badanie na temat stosunku reprezentatywnej grupy wyborców PiSu, do wyborców opozycji oraz reprezentatywnej grupy wyborców opozycji do wyborców PiSu. Obie grupy poproszono o określenie swoich uczuć żywionych względem grupy przeciwnej w skali od -50 do 50. Wyborcy PiS określili średnio swoje uczucia żywione względem wyborców opozycji na -6,29, natomiast wyborcy opozycji określili średnio swoje uczucia względem wyborców PiS na -14,93. W badaniu tym stwierdzono również, że w elektoracie opozycji większa była tendencja do dehumanizacji wyborców PIS, niż wśród wyborców PiS, do dehumanizacji wyborców opozycji. Zwolennicy PIS żywili bardziej negatywne uczucia do muzułmanów, homoseksualistów, uchodźców i osób transpłciowych, niż do zwolenników PO, ale dalej były to mniej negatywne uczucia niż zwolennicy PO żywią do zwolenników PIS.  

Czy w polityce musi być nienawiść i konflikt? Psychologia polityczna skłania ku tezie, że są one nieuchronne. Myślenie polityczne charakteryzuje myślenie w kategorii „my” vs „oni”. Uczestnictwo w polityce, oprócz możliwości realizacji swoich postulatów, daje ludziom poczucie przynależności. Potrzeba afiliacji jest natomiast jedną z bardzo ważnych potrzeb społecznych. Ludzie stosują mechanizm podniesienia własnej indywidualnej wartości (co jest źródłem szczęścia w życiu) poprzez podniesienie wartości grupy do której należą. Człowiekowi, który należy do grupy wartościowej, niejako „udziela się” wartość tej grupy. A jak można zbudować wartość swojej grupy? Można to zrobić w sposób pozytywny, poprzez osiągnięcia – co jest dosyć trudne, albo dużo prościej – poprzez dyskredytację grupy przeciwnej. Jeżeli przypiszemy grupie przeciwnej możliwie najgorsze cechy, a swojej zestaw cech przeciwnych, to tym samym nasza grupa (a przez to i my sami) staniemy się w swoich własnych oczach bardziej wartościowi. Spotkanie z grupą osób o innym światopoglądzie, wywołuje w nas dysonans poznawczy. Oto zawsze myśleliśmy (omawiałem to przy centracji), że nasz światopogląd jest większościowy, jedyny słuszny, a tu pojawia się ktoś, kto ten światopogląd podważa (co pośrednio odbieramy jako atak na nasze „ja”, którego częścią jest żywiony światopogląd). Żeby zatem poradzić sobie z dysonansem, mamy dwa wyjścia. Po pierwsze, możemy zamknąć się we własnej bańce i nie dopuszczać do siebie poglądów przeciwnych. Cytowane już przeze mnie badania psychologów z UW dowiodły, że 29,5% zwolenników opozycji i 22,6% zwolenników PIS nigdy nie rozmawia z oponentami politycznymi. Odsetek tych, którzy rozmawiają z oponentami politycznymi co najmniej raz w miesiącu lub częściej wyniósł odpowiednio 40,7% dla wyborców opozycji i 49,4%. Oznacza to, że ponad połowa polskich wyborców w ogóle lub prawie wcale nie rozmawia z osobami o innych poglądach politycznych. Po drugie, aby poradzić sobie z dysonansem wywołanym spotkaniem z innym poglądem, możemy zdyskredytować przeciwnika. Im bardziej zniszczymy obraz przeciwnika, zdehumanizujemy go, tym mniejsze znaczenie mieć będzie to, co on mówi i co zgłosi („Po co słuchać co ma do powiedzenia Tusk? Przecież to niemiecki agent”). Jest jeszcze trzecie wyjście – najrzadziej spotykane – zmodyfikować swój światopogląd i uwzględnić pogląd przeciwny. Człowiek jednak rzadko ma zdolność do takiej refleksji.  

Wraz z trwaniem konfliktu politycznego, przekonania coraz bardziej się polaryzują i radykalizują. Zwiększa się także identyfikacja członków danej grupy z tą grupą. Dominuje tendencja do zwiększania się myślenia dychotomicznego. W końcu wrogiem stają się już nie tylko „oni”, ale każdy kto jest „nie-my”. Nawet nasz sympatyk, ale nie dość wierny sympatyk, staje się wrogiem. Historycznym przykładem może być tu zachowanie radzieckich komunistów, którzy zwalczali za wszelką cenę partie socjaldemokratyczne czy różne odchylenia w partii (pokroju Trockiego), z dużo większym nawet zapałem niż ugrupowania prawicowe, będące ich naturalnym przeciwnikiem. W dzisiejszej Polsce przykładem tego zjawiska są „łowy na symetrystów”. Krótko mówiąc dziennikarze czy politycy, którzy mimo, że są przeciwnikami PiSu nie popierają równocześnie bezgranicznie Platformy Obywatelskiej, zostają ochrzczeni mianem „symetrystów” i prowadzona jest na nich nagonka przez najtwardszy elektorat PO. W praktyce mogliśmy to zaobserwować chociażby niedawno na Twitterze, kiedy ogłoszono, że na tegorocznym Campusie Polska pojawi się panel z występującymi jako prelegentami dziennikarzami oskarżanymi o symetryzm.  

Interakcja polityk-wyborca 

Relację polityka i wyborcy można przedstawić przez analogię do rynku. Wprawdzie dobra, którymi się tutaj „handluje” mają nie tylko charakter materialny, to jednak mechanizm jest bardzo podobny. Wyborca – podobnie jak konsument – ma pewne potrzeby i oczekiwania wynikające z różnych czynników. Natomiast polityk może te oczekiwania zaspokoić. Te potrzeby mogą być różne. Dla jednego taką potrzebą jest zmniejszenie ubóstwa, dla drugiego zmniejszenie podatków, dla trzeciego legalizacja małżeństw homoseksualnych, dla czwartego zakaz aborcji, a dla piątego wsadzenie Kaczyńskiego (albo Tuska) za kratki. Od tego, na ile skutecznie polityk rozpozna popyt po stronie wyborcy, o tyle będzie w stanie mu zaoferować odpowiedni produkt. Oczywiście nie można wypuścić produktu, który podobałby się każdemu. Warto jednak, aby wypuścić taki produkt, który ma szansę przekonać do polityka możliwie największą liczbę wyborców, możliwie najmniejszą liczbę wyborców zniechęcając. Trzeba wiedzieć też, że są pewne grupy, o których elektorat z definicji dany polityk nie może się starać. Przede wszystkim dlatego, że jest niewiarygodny. Gdyby dzisiaj jakiś polityk lewicy zaproponował coś prokościelnego, to zostałby prawdopodobnie wyśmiany przez elektorat prokościelny, bo kojarzony był dotychczas z czymś zupełnie innym. Zatem – pozostając dalej w analogiach rynkowych – można porównać wiarygodność polityka do siły marki. To tak jak z samochodami. Firma, która zapewnia solidny towar na lata może liczyć na więcej klientów niż firma o złej reputacji, której sprzęt często się psuje. Duża część sukcesu PiS w 2019 roku wynika stąd, że spełnił poprzednie obietnice (co się rzadko zdarza) i wysłał wyborcom komunikat „jestem wiarygodny, zaspokoję waszą potrzebę”. Partia ta była też dobra w rozpoznawaniu potrzeb. Była taka do 22 października 2020 roku, kiedy wydano w TK wyrok dotyczący delegalizacji aborcji z przyczyn wad płodu. Tą jedną decyzją PiS sprawiła, że dzisiaj nie bije się o samodzielne rządy na trzecią kadencję. Można to z łatwością zobaczyć po wykresie przedstawiającym średnie poparcie sondażowe dla partii, pochodzącym ze strony ewybory.eu, gdzie widać przy PiSie tąpnięcie w październiku 2020 roku. Tego tąpnięcia PiS w większości nie odrobił. Co ciekawe, dalsze problemy (inflacja, wojna, afery) nie obniżyły PiSowi poparcia nawet odrobinę w takim stopniu, jak zmiana prawa aborcyjnego.  

Drugą możliwością, chyba bardziej ciekawą i zaawansowaną, jest kreowanie potrzeb przez polityka i narzucanie ich wyborcy. Też można tu pozostawać w realiach rynkowych. Tak jak producent za pomocą reklamy sprawia, że konsument nagle chce kupić jakiś produkt (chociaż jeszcze niedawno nawet nie wiedział o jego istnieniu), tak polityk poprzez odpowiednią propagandę, może sterować pragnieniami wyborcy. Ciężko byłoby tu szczegółowo omawiać mechanizmy takiej propagandy. Może ona przebiegać na wiele sposobów m. in. poprzez przedstawianie fałszywych lub niekompletnych informacji, wykorzystywanie błędów poznawczych (ludzie w swoim postępowaniu kierują się często różnymi heurystykami, uproszczeniami), budowanie strachu, działanie na sferę emocjonalną. Dobra propaganda, to taka, która działa podprogowo – wyborca nie zdaje sobie sprawy, że pada ofiarą manipulacji. Stąd zastanawiająca jest działalność TVP, którą jak wynika z badań, nawet 30% wyborców PiS uważa za stronniczą. Trudno zatem mówić o jej jakimś realnym przyczynku do pozyskiwania zwolenników dla partii rządzącej. Być może jednak jej funkcja nie jest taka, jak mogłoby się wydawać. Może celem funkcjonowania TVP nie jest propaganda polegająca na przekonaniu nieprzekonanych, a po prostu utrwalanie w swoich poglądów i mobilizacja twardego elektoratu PiS? 

Wnioski 

Cóż można powiedzieć, chcąc w jakiś sposób podsumować powyższe rozważania? Człowiek, jak dostrzegał to już Arystoteles, jest „zwierzęciem politycznym” stąd konflikty polityczne były i będą wpisane w historię ludzką. Podobne będą także mechanizmy psychologiczne kierujące życiem człowieka. Mimo wszystko, jednak gdzieś w głębi serca żywię nadzieję, że coraz więcej ludzi spróbuje zdystansować się od tych sporów, zrozumieć wyborcę innego ugrupowania, poszukać kompromisu, nie okopywać się we własnej bańce, ale znaleźć dobre aspekty poglądów politycznych przeciwnika. Nadzieje to chyba jednak płonne, czemu? – ze względu na taką a nie inną konstrukcję ludzkiej psychiki – trudno się dziwić. Z niepokojem obserwuję postępującą eskalację naszego polskiego konfliktu politycznego. Jednak z drugiej strony, chociaż może się to dla nas wydawać dziwne (włącza się tutaj heurystyka dostępności, która wyolbrzymia to, co znajome i bliskie w naszej pamięci), konflikty polityczne były częścią historii naszego kraju w przeszłości i są także częścią historii innych krajów, nawet tych, które uważa się za rozwinięte demokracje. Wszelkie konflikty są wytworem czasów, środowiska i okoliczności. I trudno rozstrzygać obiektywnie kto ma rację. Mamy dwie wizje świata, z których każda jest wytworem czasów, historii, środowiska, okoliczności. Żadna z nich nie jest obiektywnie lepsza lub obiektywnie gorsza. Mogą być jedynie lepsze i gorsze dla konkretnej jednostki.

Autor: Jan Sobuś

Wykorzystywane źródła: 

1. K. Skarżyńska, Psychologia polityczna, Poznań 1999 i opisane w niej badania innych autorów. 

2. P. Sadura, S. Sierakowski, Polityczny cynizm Polaków. Raport z badań socjologicznych, https://krytykapolityczna.pl/kraj/polityczny-cynizm-polakow-raport-z-badan-socjologicznych/ 

3. P. Górska, Polaryzacja polityczna w Polsce. Jak bardzo jesteśmy podzieleni?, http://cbu.psychologia.pl/wp-content/uploads/sites/410/2021/02/Polaryzacja-polityczna-2.pdf 

4. B. Wojciszke, Psychologia społeczna, wyd. Scholar 2021 

Głos Pokolenia
Głos Pokolenia

Głos Pokolenia to Stowarzyszenie zrzeszające młodych ludzi z całego kraju, którym przyświecają wspólne cele, takie jak edukacja młodzieży z zakresu budowania społeczeństwa obywatelskiego.
Jeżeli chcesz nam pomóc napisz do nas!

Artykuły: 42